czwartek, 6 września 2012

Paragraf 22 po polsku

Jak zauważam, wokół mnie pojawiają się elementy magiczne. Elementy magiczne nie są częste, ale ich współbrzmienie z moim poczuciem rozsądku jest, no... nieobliczalne... oraz... magiczne. :)


Scena 1.
/miejsce: okienko w Urzędzie Pocztowym/
Po kolejnym liście poleconym, który pozostawił w mojej skrzynce pocztowej jedynie ślad w postaci zawiadomienia o nieodebranej przesyłce podpisuję w UP oświadczenie, że wszystkie paczki, koperty, pisma ulotne, kamienie, granaty oraz produkty spożywcze, które przyniesie listonosz mają znaleźć się w mojej skrzynce pocztowej, chyba, że będą za duże żeby się tam zmieścić.

Udaje mi się zachować dobry humor.
Scena 2.
/miejsce: okienko w Urzędzie Pocztowym/
Kolejny dzień bez zawiadomienia o nieodebranej przesyłce okazuje się dniem straconym. Stoję i patrzę na panią we włosach koloru rudego, lekko potarganych.

Proszę grzecznie o możliwość odebrania przesyłki.
Pani twierdzi, że przesyłki odebrać nie można, bo listonosz jeszcze nie wrócił z obchodu. Jej słowa przeczą faktom. Z doświadczenia wiem, że listonosz wraca z obchodu do 16.30. W chwili, kiedy próbuję odebrać przesyłkę jest 17. z minutami.

Pani jakoś nie ma nic do powiedzenia na temat tego, że pozostawiłem na poczcie oświadczenie, że proszę o pozostawianie przesyłek w skrzynce. Jestem cały w skowronkach a w butach czuję spocone po całym dniu skarpetki oraz kulasy, które wchodzą mi tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Jedyny komentarz z jej strony jest taki, że "ona nie roznosi przesyłek". Mam ochotę jej odpowiedzieć dobitnie: JA TEŻ!

Koleżanka Pani po złożeniu przeze mnie wyjaśnień idzie na zaplecze i przyprowadza listonosza. Listonosz nic nie wie o oświadczeniu, które złożyłem poprzednio (patrz Scena 1.).

Udaje mi się zachować dobry humor.
Scena 3.
Kolejny dzień bez przesyłki oraz zawiadomienia o nieodebranej przesyłce okazuje się dniem straconym. Brakuje mi tych chwil, dzięki którym wiem, że czeka mnie w życiu jakaś niespodzianka. :)

Tym razem następuje postęp. W szafeczce pocztowej zwanej skrzynką pocztową leży koperta. W środku książka, niezbyt gruba. Obok jak zwykle zawiadomienie.

Nic nie stoi na przeszkodzie by przeczyć faktom. Jednak może to prowadzić do utraty głowy oraz obstrukcji połączonej z katarem.

Zastanawiając się co mogło spowodować magiczne pozostawienie jedynie zawiadomienia i pertraktuję z panią o włosach zmierzwionych w kolorze rudym. Okazuje się, że:
- pani nie może mi wydać przesyłki, mimo, że znajduje się ona w tym samym budynku w którym jesteśmy,
- przesyłka jest nie rozliczona, mimo, że jest po 17.,
- pani nie może wydać mi przesyłki (nawet po podpisaniu przeze mnie 3 załączników oraz następnych 5. dokumentów) a potem sama rozliczyć jej w komputerze.
Magiczność (und szaleństwo) tych chwil wzrasta w postępie geometrycznym.

Udaję się do kolejnego okienka z równie zerowym wynikiem. Pani nic nie tłumacząc pokazuje mi niedbale skreślony fragment: "w dniu dzisiejszym po godzinie". Grzecznie proszę o kontakt z przełożoną...
...która to siedzi w następnym okienku, po dwóch słowach oraz szeregu próśb o miłosierdzie Pani Szefowa udaje się ciężkim krokiem na zaplecze.
Przeczuwając najgorsze spoglądam za nią łagodnie się uśmiechając.
Wyobrażam sobie jak medytuję nad strumieniem w ciepły słoneczny dzień...
...jestem spokojny...
...niemalże bezcielesny...
...szczęśliwy...
...trzymając w rękach i pod wodą głowę z nasadzoną czapką listonosza.

Podtrzymując dobry nastrój spoglądam na Wielką Szefową. Jej postawa i wygląd informują o tym, że nie poczytam i nie zobaczę dziś książki, którą prawdopodobnie złożył i podpisał dla mnie M.R. Makowski.

Po negocjacjach udaje mi się uzyskać numer telefonu do Urzędu Pocztowego oraz godzinę o której mogę jeszcze dziś najpewniej odebrać przesyłkę.

LEDWIE ciut wcześniej zostaję poinformowany przez Wielką Szefową, że przesyłka jest "za potwierdzeniem odbioru", więc od początku nie miałem najmniejszych szans na jej otrzymanie, nawet gdybym był Papieżem, Archaniołem i Matką Boską w jednej osobie.

Słyszę jak Magiczność (und Szaleństwo) biją w głowie mej jak dzwony kościelne na sumie rano w niedzielę.

Udaje mi się zachować dobry humor.
Główny bohater prosi o szklankę wody i kurtynę.

Didaskalia: Zamierzam w dalszym ciągu korzystać z usług Poczty Polskiej. Mam już odpowiednie przeszkolenie, numer telefonu i wiedzę. Umiem też medytować.

4 komentarze:

  1. za potwierdzeniem to nie ode mnie. to był zwykly Polecony Ekonomiczny. Pan uważa…
    ps.
    gdzieś czytałem, że ponoć Poczta Ponoć Polska nie sprawia kłopotów, niektórym…

    OdpowiedzUsuń
  2. "[...]dobitnie: JA TEŻ!" - cóż za szaleństwo

    OdpowiedzUsuń
  3. Suplement do historii:
    Okazało się, że:
    a) przesyłka była od Ciebie, drogi Mmaku :)
    b) Nie była "za potwierdzeniem", więc Wielka Szefowa popełniła co najmniej nadużycie, jeśli nie świadome kłamstwo
    c)była zbyt duża, jak na paszczę 'krzynki pocztowej, więc mogłem ją odebrać jedynie osobiście.

    To ja drogi MMak-u napisałem: Poczta Polska nie sprawia mi kłopotów. Dodam, że nie sprawia Większych kłopotów. I jeszcze uzupełnię: nie sprawia większych kłopotów niż np. (najprawdopodobniej) zagubienie przesyłki do mnie w postaci szkoły na gitarę (dla samouków).

    OdpowiedzUsuń
  4. historia o codziennych realiach, ale pióro fielorybie, pióro i humor:)

    OdpowiedzUsuń