sobota, 8 września 2012

Ostatnie wyjście, cześć I

Z westchnieniem niesmaku odczepiała sondę spomiędzy nóg. Technik medyczny uśmiechnął się lekko za parawanem.
- Niech się pani nie martwi. Gdyby robiła pani badania 20 lat temu leżałaby pani z szeroko rozwartymi nogami na specjalnym fotelu. Ktoś, pewnie mężczyzna, zaglądał by tam, gdzie światło nie dochodzi.
Nic nie powiedziała, chociaż złość gotowała się jej pod czaszką. Zacisnęła tylko usta, poprawiła spodnie i odruchowo przeczesała włosy.
Technik umieścił sondę na stojaku podłączonym do zestawu medycznego.
- To tutaj - machnął flegmatycznie ręką w kierunku aparatury - to już starsza generacja. Nowocześniejsze nie wymagają nawet instalowania niczego. Połyka się pigułkę, nanoroboty przekraczają barierę śluzówki i badają bez konieczności ingerencji do pochwy. Niestety kosztują jeszcze za dużo. Fundusz refunduje tylko takie badania.

Zastanowiła się, czemu był taki gadatliwy. Pewnie nudził się otoczony niemal bezawaryjnym sprzętem. Niewiele miał do roboty. Ona tymczasem nerwowo ściskała papierową chusteczkę, którą jeszcze niedawno wycierała krocze.
***
Trzy dni wcześniej, jak zwykle z rana z kubkiem siedziała przy ekranie szukając najświeższych zleceń. Sieć podsuwała jej kolejne ogłoszenia, sortując według ustawionego filtra.
Kolejny kryzys amerykański przelał się pół roku temu do Europy, przynosząc falę zwolnień. Bank zastąpił takich jak ona - młodych z wyższym wykształceniem, siecią automatycznych punktów rozliczeniowych.
Nie pomogła długa rozmowa z szefem, wykresy z niezłymi wynikami. Baśka wyleciała z roboty. Pierwsze trzy miesiące zasiłku, przeprowadzka do mniejszego pokoiku. Z półek zaczęły znikać bibeloty. Znajomi zaczęli znikać z jej życia jeden po drugim. Nikt nie kocha przegranych...
Książek na szczęście nikt nie chciał kupić za rozsądną cenę.
Jeszcze pół roku i trzeba będzie opuścić tę małą klitkę i pójść do pierwszej lepszej roboty zamieszkując jedną z ogromnych "przechowalni" mieszczących się na skraju miasta.
Umowa z UP przewidywała możliwość pracy dorywczej. Bezpłatny dostęp do hot-spota mobilizował ją co rano, kiedy zmieniała datę na kalendarzu
***
Przysnęła, kiedy otwarła oczy okazało się, że kawa była już zimna. Rzut oka na monitor spowodował żwawsze bicie serca.

Przyjmę do pracy. Kobietę, lat 18-28. Wymagane badania lekarskie w załączeniu. Praca okresowa, dziewięć miesięcy.
***
Liczyła na coś więcej, ale po dwóch tygodniach, kilku e-mailach i jednej rozmowie otrzymała pocztą zalany przeźroczystym plastikiem token ze smyczą.
Było tak jak mówiła prawniczka z którą spotkała się w niedrogiej restauracji w opustoszałym centrum handlowym.
Dziesiątki razy przeglądała długi dokument, który w końcu podpisała i oznaczyła wzorem siatkówki: "...zobowiązuje się do zachowania tajemnicy...", "...niniejsza dobrowolna umowa, regulowana w całości prawem polskim...", "...szczegółowe warunki po przeprowadzonym badaniu lekarskim...", "...umożliwia w dowolnym czasie przed podpisaniem umowy głównej, każdej ze stron rezygnację z..."
Wyglądało to bardzo tajemniczo, ale perspektywa TAKIEGO wynagrodzenia niemal niwelowała niepokój. Będzie miała pracę na dziewięć miesięcy! Wynagrodzenie spokojnie starczy jej na kilka lat do ukończenia drugiego stopnia studiów lub może nawet wyjazd.
***
Technik medyczny wsunął zalany w pleksi token w szczelinę aparatu. Coś cicho szczęknęło. Miniaturowy głośniczek zaskrzeczał - operacja kopiowania danych zakończona pozytywnie.
Mężczyzna wręczył jej sześcian i chyba się uśmiechnął.
- Śmietnik jest tam. Powodzenia i żegnam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz